Akademickie Koło Misjologiczne

Kronika Jerozolima 2010

Plan relacji, Fotoreportaż

Lipiec - 13 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
Sierpień - 01 02 03 04 05 06 07 08 09 10 11 12 13 14 15 16 17

27 Lipca - Od rana do wieczora ora et labora. Tak nam płynie dzień za dniem.

To jest mój cały komentarz na dzisiejszy dzień naszego pobytu w Ziemi Świętej. Jednakże cenzura tego nie przepuściła i chcę czy nie, musze pisać więcej.

Wyjątkowo wstaliśmy na Eucharystię o wschodzie słońca (6.45), które dopiero wyglądało za muru naszego ogrodu i zaczęło oświecać miasto w całej jego pięknej perspektywie. Przy ołtarzu polowym na Górze Oliwnej, rozważając pierwszą stację via dolorosa „Lithostrotos”, szukaliśmy światła łaski, w jaki sposób urzeczywistniać „Królestwo Boże” i co znaczy w Duchu i w Prawdzie.

Od soboty, kiedy s. Lidia odprawia rekolekcje, jesteśmy zdani na własne talenty kulinarne. Tak więc zjedliśmy skromne śniadanko i do pracy. Od tygodnia mniej więcej to samo: papier ścierny, szczotka druciana, kraty w oknach i drzwi, farba podkładowa i wykończenie. Do obiadu te zajęcia pochłaniały większość czasu i angażowały siedem osób. Cztery panie z „lumpeksu” kończyły pranie zimowych kurtek i zajęły się cerowaniem i naprawianiem tego co podarte. Robiły to tak gorliwie, że nie zauważyły jak śmiesznie słonce je opaliło. Podczas obiadu „Rezerwat” został poproszony, by na nowo zasiadł do jednego stołu (sam bym się dał skusić). Śmiechu i dobrej zabawy było co niemiara, nie wiadomo czy od wiatru, czy od farby. Po smacznym obiedzie czas na sjestę. Większość miejsc świętych jest zamknięta od 12.30 do 14.30. Tylko jedna Gosia w nadgorliwości swojej, zamiast odpoczywać, robiła 100% normy (po kolacji była taka padnięta, że na nic już nie miała siły – a może to od wąchania farby?)

Po przerwie dalszy ciąg pracy. O 18.00 udało się złapać psa, na ktrego polowaliśmy od rana, by ulżyć jego psiej doli i uwolnić go od kleszczy. Po pierwszych dwudziestu Ewelina przestała liczyć. Jutro druga część zabiegu. Po wcześniejszej kolacji mieliśmy pójść na modlitwę do Grobu Bożego. Porę wyjścia umówiliśmy na 19.30, po półtora tygodnia pobytu, spóźnienie wyniosło tylko 7 minut. Trasę do miasta, przechodząc obok Getsemani i wchodząc bramą św. Szczepana pokonujemy już w 15 minut, a z powrotem w 20. Po całym dniu spotkała nas wspaniała nagroda – Bazylika Grobu, w środku nie było prawie nikogo, wspaniała cisza. Na Golgocie, w miejscu gdzie stał krzyż Pana Jezusa, każdy, bez pośpiechu mógł oddać się modlitwie. Następnie poszliśmy do Grobu, świadka Zmartwychwstania (tę prawdę podkreślają Prawosławni). Weszliśmy bez czekania w kolejce, co jest udziałem większości pielgrzymów w tym sanktuarium. Niektórzy z naszych weszli aż trzykrotnie. Po wyjściu z Bazyliki spotkaliśmy Kingę, która pracuje w Jerozolimie jako woluntariuszka i jednocześnie zbiera materiały do pracy naukowej w bibliotece u Franciszkanów. Zaprowadziła nas do Hospicjum Austriackiego (tam pracuje i mieszka), abyśmy z tarasu na dachu mogli zobaczyć miasto nocą. Cały dzień wiał silny wiatr, ale tam na dachu był on bardzo zimny. W dobrych nastrojach wróciliśmy na Górę Oliwną, do naszego domu, wdzięczni Bogu za cały dzień. I tak upłynął dzień 12 naszej wspólnoty w Ziemi Świętej.

Ks. Paweł