Akademickie Koło Misjologiczne

Kronika Jerozolima 2010

Plan relacji, Fotoreportaż

Lipiec - 13 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
Sierpień - 01 02 03 04 05 06 07 08 09 10 11 12 13 14 15 16 17

24 Lipca - Minął dokładnie tydzień od naszego przyjazdu do Ziemi Świętej

Minął dokładnie tydzień od naszego przyjazdu do Ziemi Świętej. Dzień rozpoczęliśmy trochę wcześniej niż zawsze – Jezus czeka w kolejnych miejscach, kolejne chce nam pokazać :). Jedziemy do Galilei. AKM jest (zawsze :)) gotowy na czas – to miejscowy kierowca się spóźnia, i spóźnia… Damian bierze sprawę w swoje ręce, dzwoniąc do niego. Po odłożeniu słuchawki stwierdza zrezygnowany, że nie zrozumiał z całej rozmowy nic poza „two minutes”. Po 2 minutach pałeczkę przejmuje ksiądz i oznajmia kierowcy w naszym ojczystym języku : „jesteśmy na górze”, wydaje się, że Arab zrozumiał. W końcu ruszamy – na początek wspólna jutrznia i anielskie śpiewy (tzw. przygotowanie do Eucharystii). Za oknem góry, doliny, mijamy Tel Awiv i widzimy morze. Niedługo potem jesteśmy w Cezarei Nadmorskiej – to tu był więziony św. Paweł. Zwiedzaliśmy ruiny rezydencji Piłata (łaźnie, amfiteatr, hipodrom, pomieszczenia z podgrzewaną podłogą…), a później kąpaliśmy się w morzu. Woda była zimniejsza niż w Jafie, ale ciepła, natomiast dno pełne było kamyszków, skałek, skał i muszelek :) Trochę odpoczęliśmy i ruszyliśmy dalej. Droga wiodła wzdłuż morza, którego woda mieniła się różnymi barwami – od ciemnogranatowych, po zieleń, niebieski, turkus, aż po białe fale, rozbijające się o brzeg. Jednak jeszcze piękniejszy widok czekał na nas na Górze Karmel (500 m.n.p.m.), do której dojechaliśmy ok. 13.30 – idealnie w czasie sjesty. Dzięki „przymusowej” 1,5godzinnej przerwie zanim weszliśmy do kościoła, Jarek przeczytał nam całą historię proroka Eliasza, który tutaj stoczył walkę z prorokami Baala (1Krl 18, 20-39; 1Krl 19, 4-8; 2Krl 2, 7-13). Niektórych Prorok utulił do snu, ale gdy sjesta się skończyła, weszliśmy do kościoła. W Karmelu było cicho. Maryja z Dzieciątkiem na kolanach i szkaplerzem w ręce, przypomniała nam o swojej Matczynej miłości i płaszczu swojej opieki. Kilkoro z nas – noszących szkaplerz – bardzo czekało na to spotkanie. Było to pierwsze z trzech miejsc Matki Bożej, które dziś w dniu maryjnym mieliśmy odwiedzić.

Następnie pojechaliśmy do Nazaretu. To tu Maryja wypowiada ufnie Fiat; to tu Maryja i św. Józef przeżywają codzienność w obecności Jezusa; to tu święta Rodzina daje nam wzór życia prawego, ukrytego i pełnego miłości (Mt 1, 18-25). Modliliśmy się przy Grocie Zwiastowania i obok w kościele świętego Józefa, zwanego kościoła Karmienia – wg tradycji w tym miejscu Jezus uczył się od przybranego ojca zawodu.

Dalej skierowaliśmy się do Kany Galilejskiej (J 2, 1-11; J 4, 46, 54). To tu Jezus przemienia 570 litrów wody w wino, dając znak Swojej wszechmocy, a Maryja pokazuje nam, że dostrzega nasze różne potrzeby i zawsze zanosi je Jezusowi. Z wieży kościelnej słychać było dzwony – „Marsz Weselny” Mendelsona. Niektórzy nie omieszkali ominąć okazji, by potańczyć, ale gdy jednocześnie włączyły się drugie dzwony z melodią „Po górach dolinach” oraz „Marsz Weselny” z akompaniamentem (z jakichś głośników…), nawet najlepszy tancerz zgubiłby rytm :). Ksiądz Paweł odprawił dla nas Eucharystię, w której w sposób szczególny modliliśmy się za naszych rodziców. Upojeni Duchem poszliśmy spróbować kananejskiego wina i ruszyliśmy dalej.

Kana jest miejscem pewnego rodzaju przemiany, ale pełniejszej tajemnicy przemiany mogliśmy dotknąć na górze Tabor (Mk 9, 2-8; Łk 9, 28-36). To tu kończymy dziś nasze galilejskie pielgrzymowanie. I choć góra nie jest bardzo wysoka (562 m.n.p.m.), to jednak podjeżdżając na szczyt czuliśmy się jak w czasie lotu samolotem. Widoki zapierały dech w piersi, a wysokość zatykała uszy :). Dojechaliśmy na Górę Przemienienia o zachodzie słońca. Bazyliką opiekują się ojcowie franciszkanie i wspólnota Cenacolo – osób wychodzących z nałogu (http://www.nie-narkotykom.sos.pl/ocenacolo.htm). Dostaliśmy do spania dość dużą salę, garnek herbaty i dwa koce. Gospodarze rozmawiając z siostrami nie zrozumieli, że będziemy mieć tylko śpiwory. I w końcu warunki misyjne – nocleg na krzesłach i dwóch kocach – dreszczyk przygody. W blasku księżyca przed kościołem zrobiliśmy wspólny rachunek sumienia. To zawsze piękny moment dnia, wyciszenia. Ogarnięci pragnieniem przemiany serc, poszliśmy spać.

O każdej godzinie tego dnia można by pisać jeszcze wiele, ale to co rozpoczęło i zakończyło dzień to słowa z Pisma Świętego, którymi modliliśmy się w czasie jutrzni:

„Dam wam serce nowe
I nowego ducha tchnę w wasze wnętrze.
Wyjmę z was serca kamienne
I dam wam serce z ciała
Tchnę w was mojego Ducha.”
(Ez 36,26-27)

Marta (Marta)