Akademickie Koło Misjologiczne

Kronika Jerozolima 2010

Plan relacji, Fotoreportaż

Lipiec - 13 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
Sierpień - 01 02 03 04 05 06 07 08 09 10 11 12 13 14 15 16 17

4 Sierpnia - ...od rana do wieczora...

Dzisiejszy dzień należał do tych, o których śpiewaliśmy wczoraj w piosence, dedykowanej siostrze Lidii ,,…od rana do wieczora ora et labora ,no a w międzyczasie siostra cię upasie” Jednym słowem był bardzo pracowity i dopiero późnym wieczorem oderwaliśmy się od swych zajęć, aby pójść zaczerpnąć duchowych sił do Grobu Pańskiego .

Jednakże, po wczorajszym świętowaniu, aż miło jest ponownie rzucić się w wir pracy…

Poranna Eucharystia ,jak co dzień rozpoczęła nasz wspólny pobyt na Ziemi Świętej. W dzisiejszych czytaniach mogliśmy pochylić się nad tajemnicą powołania oraz obowiązku upominania i pouczania bliźniego, który spoczywa na każdym chrześcijaninie ( Ez 3, 16-21) . Św. Jan Maria Vianney – patron proboszczów i spowiedników, a zarazem święty, który towarzyszył nam przez cały czas trwania roku kapłańskiego, był także patronem dnia dzisiejszego. Pamiętaliśmy w czasie modlitwy o naszych kierownikach duchowych, spowiednikach, kapłanach, których Pan stawia na naszych ścieżkach życia, oraz o młodych ludziach, których Jezus zaprasza, mówiąc: „ Pójdź za Mną”, aby nie bali się iść za głosem serca, gdyż ,,…żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało…” ( Mt 9,35 – 10,1 )

Po śniadaniu ,nadszedł czas na podział obowiązków . Nasi dachowcy ( Abuna, Jarek, Kasia i Gocha) po raz kolejny mieli okazję być najbliżej nieba… Dzięki temu Kasia A. ,kolorem skóry, coraz bardziej przypomina tutejszych Palestyńczyków.

Madzia i Marta zaopiekowały się dziećmi ( Michaelą i Ruti ). Dziewczynki ,pod czujnym okiem swoich opiekunek ,poza zabawą, starały się także na miarę swych możliwości nam pomagać. A to myjąc wspólnie okna, szlifując łóżka bądź też przynosząc zimne napoje. Wszystko oczywiście w ramach odpowiedzialnego wychowania:-)

Dzisiejszego dnia ,po raz kolejny mogliśmy się także przekonać , że zajmowanie się dziećmi nie jest wcale takie łatwe. Michaela bawiąc się na dworze ,dostrzegła w pewnym momencie maleńką jaszczurkę, nie zastanawiając się długo, zapewne też pod wpływem chwilowego przestrachu, nożyczkami, które trzymała w dłoni przecięła gada, kończąc tym samym jego żywot. Opiekunki zamarły… nie wiedząc jak zareagować… Czy traktować to jako atak terrorystyczny na zwierzę i już w zalążku zwalczać tego typu skłonności u dziecka, czy też potraktować to jako obrona własna?:) Z taką sytuacją jeszcze się nie spotkały… Na szczęście siostra Szczepana przejęła zadanie wytłumaczenia dziewczynce, że gada też trzeba szanować:-)…Poza kreatywnością, spostrzegawczością, cierpliwością, czujnością, umiejętnością przewidywania pewnych zdarzeń, odkryliśmy kolejną cechę jaka potrzebna jest opiekunom… zimna krew i opanowanie swoich emocji, aby odpowiednio zareagować na tego typu zdarzenia… Jak radzili sobie z nami Nasi kochani rodzice???:) Na pewno coraz bardziej doceniamy ich trud włożony w nasze wychowanie.

Kropka, Malwa i Ewelina myjąc okna , zwalczały wszechobecne kropki po malowaniu. Każdego dnia odkrywamy coraz to nowsze i skuteczniejsze sposoby radzenia sobie z kropkami :-),do których jak przypomina nam codziennie nasza kochana Kropeczka trzeba mieć podejście indywidualne:-) Obecnie po etapie mechanicznego ich usuwania, użyciu wody z płynem , patyczków do gardła i rozpuszczalnika nadszedł czas na skalper:-) - i mogę powiedzieć, że w końcu żadna z nich nie może nam się już oprzeć:-) Hurra!!!

Jędrzej i Damian szlifowali dzielnie dziecięce łóżeczka, Ola S. pomagała w kuchni siostrze Lidii, natomiast pozostali tzn. Jaro, Molo, Marysia i Kasia S. przygotowywali materiały do mających się niebawem ukazać artykułów i felietonów odnośnie naszego pobytu na Ziemi Świętej. Efekty ich pracy niebawem ,każdy będzie mógł sam ocenić ,a ja już dziś mogę powiedzieć, że mi się podoba:-).

Po obiedzie, który jak zwykle bardzo nam smakował… :-) i popołudniowej sjeście podjęliśmy ponownie nasze obowiązki. Tym razem słońce było już wysoko na niebie, więc w pracę należało włożyć więcej wysiłku, ale we wspólnocie wszystko jest łatwiejsze i już po chwili, przezwyciężając własne rozleniwienie, ruszyliśmy ponownie pełną parą do powierzonych zadań.

Pomimo ,wydawać by się mogło monotonnych czynności, nudno na pewno nie jest.

Coraz to wydarza się coś wesołego… a to Malwa czyszcząc okienne framugi napotyka śpiącą w nich „jaszczurkę albinosa”, która wysmyknąwszy się między palcami porządnie ją przestrasza, o czym po chwili sami możemy się przekonać, słysząc przeciągły krzyk. Przy tej okazji nasza farmaceutka odkryła nieznaną jej do tej pory , pierwszą swoją fobię :-) A to ekipa na dachu myjąc szlauchem kamienne dachówki urządza dzieciom niespodziewany prysznic, co wywołuje bezcenny uśmiech na ich twarzach… nie wspominając o ciekawych rymowankach, które powstają i rozmowach jakie wywiązują się podczas pracy.

Dzień kończymy wspólnymi nieszporami i zejściem góry do Grobu Pańskiego.

To niesamowite, że możemy każdego dnia, tak po prostu, kiedy tylko mamy chwilę wolnego czasu pójść pomodlić się w miejsca, które są do dziś świadkami śmierci i zmartwychwstania Jezusa, dotykać śladów Jego obecności na Ziemi … To jeszcze bardziej utwierdza nas w przekonaniu, że Pan Bóg chce wlewać w nasze serca mnóstwo swoich łask i darów… wystarczy tylko chcieć je przyjmować i dzielić się potem z innymi.

Przed wejściem do Bazyliki spotykamy znajome dziewczyny Kingę z Poznania i Oxanę z Gdańska – które przy okazji zapraszamy na wspólną Eucharystię przy Grobie Pańskim w piątek.

Po powrocie jeszcze chwila wspólnej zabawy w „Mafię” i udajemy się do naszych łóżek… Jutro przed nami kolejny niezwykły dzień w tym niezwykłym miejscu…

Ewelina