Akademickie Koło Misjologiczne

Kronika Jerozolima 2010

Plan relacji, Fotoreportaż

Lipiec - 13 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
Sierpień - 01 02 03 04 05 06 07 08 09 10 11 12 13 14 15 16 17

1 Sierpnia - Niedziela w Ziemi Świętej

Kolejną niedzielę w Ziemi Świętej rozpoczęliśmy oczywiście wspólną Eucharystią, tym razem na zewnątrz domu, już po wzejściu słońca, bo o godzinie 7.30.Był również czas na strawę dla ciała, a każdy z nas przygotował sobie prowiant na cały dzień, gdyż tej niedzieli dużo miało się wydarzyć.

Już przed godziną 10 siedzieliśmy w busie, by niebawem przekroczyć granicę i znaleźć się na terytorium Autonomii Palestyńskiej. Z okna naszego pojazdu mogliśmy obserwować ogromne pola z kroczącymi po nich Beduinami. Po chwili dojechaliśmy do pierwszego miejsca naszej podróży i o dziwo każdy z nas znalazł się w depresji, łącznie z kierowcą busa. Stan ten nie miał na szczęście nic wspólnego ze zdrowiem albowiem nasze stopy właśnie w tej chwili dotknęły najniżej położonego miasta świata- Jerycha. Owe miasto znajduje się w Dolinie Jordanu, w której nawet w marcu jest gorąco i duszno. Wysłuchaliśmy również fragmentu Ewangelii o Zacheuszu i mieliśmy okazję zobaczyć jeden z najbogatszych zespołów archeologicznych i skupisko pamiątek z przeszłości, pochodzących z różnych epok. To właśnie w tym najstarszym na świecie mieście znajdował się zimowy pałac króla Heroda. Jednakże król Herod nie jest jedyną osobą, która w tym miejscu posiadała swoją siedzibę, bo gdy tak chodziliśmy po gorącym piasku Jerycha jednogłośnie zdecydowaliśmy, że jest ono najodpowiedniejszym miejscem na siedzibę AKM. Dlatego też połowa naszego Rezerwatu, zasłużona dla Koła nosi od dziś pseudonim „Jaro z Jerycha”. Odwiedziliśmy także parafię pw. Chrystusa, Dobrego Pasterza, gdzie dowiedzieliśmy się więcej na temat współczesnego Jerycha. Administrator parafii zgodził się udzielić nam wywiadu, ale wcześniej podał kilka istotnych faktów: samo miasto liczy zaledwie 500 chrześcijan, równa liczba katolików i prawosławnych. Chrześcijanie w Jerychu stanowią zaledwie 0,5 % ogółu mieszkańców i są to Palestyńczycy. Współpraca z muzułmanami przebiega pomyślnie, najwięcej trudności wyznawcy Chrystusa doznają ze strony Izraela.W tym najstarszym mieście świata rośnie również sykomora- drzewo, z którego biblijny Zacheusz chciał oglądać przechodzącego przez miasto Jezusa, wdrapał się na nią nawet nasz niskiego wzrostu Jaro z Jerycha. Następnym miejscem niedzielnej wyprawy był Qumran- pustynia , na której znajdowało się niegdyś skupisko esseńczyków ,a później odkryto tam starożytne zwoje pism obrazujące życie zgromadzenia qumrańskiego. Oczywiście Molo nie mogła pozostać obojętna na widok dwóch kozic, które ukazały się naszym oczom na tej wielkiej pustyni. Jednakże punkt kulminacyjny całego dnia był ciągle jeszcze przed nami , marzenie wielu z nas- Morze Martwe. Szczególny charakter tego akwenu wynika z faktu, iż jest on bezodpływowy, co z kolei spowodowane jest położeniem w najniższym punkcie najgłębszej lądowej depresji na ziemi. Powierzchnia jego wód znajduje się na poziomie 411 metrów poniżej poziomu morza.. Ze względu na silne zasolenie Morza Martwego nie sposób w nim pływać, dlatego po prostu unosiliśmy się na tafli. Molo i ja (Kasia A.) zgodnie stwierdziłyśmy ,że jako osoby nieumiejące pływać znalazłyśmy wreszcie odpowiednie dla siebie morze. Od dziś każda z dziewczyn w naszej grupie zyskała wiele dla swej urody ,a to za sprawą błota z dna Morza, którym wysmarowałyśmy się od stóp do głów. Nawet Abuna siedzący pod parasolem nie zdążył opracować planu ucieczki i znalazł się w natarciu uczestniczek tegorocznego doświadczenia, zyskując tym samym błoto na ciele, a co ważniejsze- gładkość niemowlęcia. Wielu z nas napełniło puste butelki tą przesławną wodą, a niektórzy(czytaj autorka obecnej relacji) pomylili takową butelkę z tą, napełnioną wodą mineralną i zakosztowali roztworu soli. Po dwóch godzinach spędzonych na plaży, w 41- stopniowym upale, jednomyślnie zapragnęliśmy opuścić to miejsce. W drodze powrotnej, na Górę Oliwną zajadaliśmy się ciastem upieczonym przez Marysię i Kasię-sympatyczna wolontariuszkę z Krakowa. Gdy w końcu dotarliśmy, przywitały nas podopieczne domu na Górze Oliwnej, które po tygodniu w domu wróciły do Sióstr. Ten długi dzień jeszcze się nie kończył albowiem po kolacji i wspólnych nieszporach zapowiadały się kolejne atrakcje. O 19.15 wyruszyliśmy z wizytą od Sióstr Elżbietanek, które prowadzą „Dom Polski” w „starej” Jerozolimie. Zostaliśmy niezwykle serdecznie przyjęci przez Siostry: Sylwestrę i Fabiolę , które wprowadziły nas na dach budynku, gdzie mogliśmy obserwować całą Jerozolimę. Natomiast lody zaserwowane przez Siostry nie miały sobie równych. Siostry opowiedziały nam o swojej pracy oraz zgodziły się udzielić wywiadu na ten temat. Gdy ustawialiśmy się do wspólnego zdjęcia, Jarek na tyle poważnie potraktował słowa Madzi o prawidłowej postawie, iż istniała obawa, że przesłoni Macieja, trening czyni mistrza! Po opuszczeniu gościnnych progów elżbietańskiego domu, udaliśmy się jeszcze do Bazyliki Grobu Pańskiego, by zatrzymać się na modlitwie, czemu sprzyjał brak odwiedzających. Po powrocie niektórzy z nas poczuli potrzebę podzielenia się swoimi uzależnieniami z dzieciństwa i w ten sposób dowiedzieliśmy się miedzy innymi o słabości Kropki do dżemu, Molo do miodu, a Malwy do rzodkiewki. Jednakże dla AKM-u w Jerozolimie wieczór dopiero się rozpoczynał, bo około godziny 21.30 zebraliśmy się, by zagrać w „mafię” .Wspólnymi siłami udało nam się wyeliminować „mafiosów”, a wśród nich znajdował się nawet Abuna.

W ten sposób minął bezpowrotnie kolejny, bardzo intensywny i niezwykle udany dzień naszego doświadczenia misyjnego w Ziemi Świętej.

Kasia A.