[relacja] Boliwijskie remedium na marzec!

Chile, młodzież, 4000 m n.p.n., studia w Niemczech, żucie koki, Boliwia, Taize i stół z trzema nogami. Czy da się znaleźć jakieś połączenie między tymi wszystkimi rzeczami? Da się. Połączeniem tego wszystkiego jest życie ojca Grzymisławskiego!

Gdybym na samym początku napisał jakiś ogólny banał typu: „w miniony wtorek w naszej wspólnocie gościliśmy Werbistę – ojca Wojciecha Grzymisławskiego, który podzielił się swoim doświadczeniem pracy misyjnej w Chile i Boliwi”, to dałbym Wam – czytającym te słowa – wrażenie, że mieliśmy normalne spotkanie z misjonarzem. Więc nie mogę tak napisać.

Trudno wyrazić słowami charyzmę, spontaniczność i radość ojca Wojciecha. A tym bardziej przekazać to w jakimś skrótowym opisie spotkania. Jak to już bywa na wtorkowych spotkaniach AKM – u Sióstr Klawerianek działo się wiele…

Rozpoczęliśmy Eucharystią, podczas której dowiedzieliśmy się od naszego gościa, dlaczego życie każdego misjonarza (czyli każdego chrześcijanina w ogóle) ma być jak stół z trzema nogami. Jedna noga to Słowo Boże, które ma działać w naszym życiu, ma wiercić nam dziurę w brzuchu i powodować nawrócenie. Druga noga to nasza odpowiedź na Słowo poprzez nawiązanie głębokiej, osobistej relacji z Bogiem. Najprościej wyraża się to w modlitwie „Ojcze nasz”, o której słyszeliśmy w Ewangelii. Trzecią nogą jest przebaczenie. Prawdziwe przebaczenie. Jeśli którejś z tych nóg zabraknie, albo nawet któraś będzie krótsza, to stół naszego życia będzie się wywracał. Zadaniem każdego z nas jest zadbanie o każdy z tych trzech aspektów. Wtedy będzie dobrze.

Druga część spotkania jest o wiele trudniejsza do zrelacjonowania. Nie da się zliczyć ilości wrażeń, w które nas wprowadził ojciec Wojciech mówiący o swoim misyjnym życiu. Opowieści o Chile, studiach w Niemczech, potem pracy w Boliwii – to było coś niesamowitego. Nasz gość pracował wiele lat w tych miejscach, głównie z młodzieżą, realizując misyjne projekty. Zaskoczyła nas opowieść o warunkach pracy na 4 000 m n.p.m., spotkaniach modlitewnych w duchu Taize, żuciu koki na początek pracy, otwartości młodzieży, misteriach Męki Pańskiej na ulicach boliwijskich miast („No bo to droga krzyżowa. Trzeba iść. A nie tam jakieś krążenie po kościele.”), kulturze różnych plemion Indian oraz codziennych problemach mieszkańców Ameryki Południowej.

W tym wszystkim jednak treść spotkania i opowieści naszego gościa będą nam pewnie z biegiem czasu uciekać z pamięci. Gdyż mamy ją dobrą, lecz krótką. Na pewno jednak nie da się zapomnieć postawy, radości, zaangażowania, olbrzymiej ekspresji i rozpalonego do czerwoności ducha misyjnego ojca Wojciecha. Zrobił na nas bardzo duże wrażenie! Dziękujemy!

Umocnieni spotkaniem wracamy do naszej codzienności. Ale takiej… misyjnej codzienności. Chyba każdy z nas po takiej dawce świadectwa misyjnego czuje zapał do głoszenia Chrystusa tam, gdzie jest.

Ojciec na koniec Mszy św. oświadczył nam: „Idźcie, jesteście posłani”. No to idziemy!

kl. Tomek Pawelec

P.S. Jeśli sprawozdanie ze spotkania pozostawiło niedosyt… to dobrze. Warto zajrzeć na spotkanie AKM! Kolejne już 2 kwietnia! 🙂

***

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji ze spotkania!

(Polecamy ostatnie zdjęcie.) 🙂